KLUB ZASTAVA

Kolekcjonowanie tablic rejestracyjnych

 

Kolekcjonowanie jest swego rodzaju pasja. Dla każdego "zbieracza" jego rosnąca w oczach kolekcja jest największa przyjemnością. Kolekcjonować można wszystko począwszy od puszek po piwie skończywszy na luksusowych samochodach.  Wśród nas są też kolekcjonerzy tablic rejestracyjnych. O tej formie hobby jest dzisiejszy artykuł.

Redaktor: Jak zaczęła się Twoja pasja tablicami rejestracyjnymi?

Jarek: Pasja zaczęła się około 5 lat temu. Marzyłem o powieszeniu jakiejś zagranicznej rejestracji nad łóżkiem. Pewnego dnia moje marzenie się spełniło, ale bardzo szybko postanowiłem nie poprzestać na jednej tablicy. Z czasem poznałem mnóstwo ciekawych osób o podobnym zainteresowaniu i bogatych kolekcjach. Pragnąłem choć w pewnym stopniu dorównać moim ówczesnym guru. Początkowo nawet nie marzyłem o rarytasach typu tablice z lat 60-tych i 70-tych. Obecnie znam już osobiście większość podziwianych przed kilku laty osób, a większości eksponatów już nie muszę ich zazdrościć, bowiem prawie każdą tablicę, jaka mi wpadła w oko, już mam.

Redaktor: Czy podczas budowania kolekcji korzystałeś z możliwości jakie niesie Internet?

Jarek: Bardzo dużą rolę w rozwoju hobby ma Internet. Dzięki sieci można poznać i porozmawiać z osobami mieszkającymi po drugiej stronie planety, wyszukać przypadkiem ciekawy eksponat wiszący w czyjejś szopie w odległym zakątku kraju lub zwyczajnie wziąć udział w aukcji on-line w dowolnym kraju na świecie.

Redaktor: Czy taka kolekcja ma jakąś wartość rynkowa?

Jarek: Oczywiście. Jak każde przedmioty kolekcjonerskie, tablice rejestracyjne mają swoje orientacyjne wartości wyrażane w złotówkach. Ze względu na niewielki popyt i jeszcze mniejszą podaż, ceny są bardzo niestabilne i jedynym sposobem wyceny tablicy jest wystawienie jej na aukcje. Z powodu dość dużych cen jednostkowych tablic, nie ma przypadków sprzedaży całych kolekcji. Wyprzedaż średniej wielkości kolekcji może zająć nawet kilka lat. Dla przykładu od roku pomagam mojemu znajomemu z Niemiec sprzedać małą część jego kolekcji tablic z USA i Ameryki Środkowej - przez rok prawie ciągle wystawiam jakieś egzemplarze na licytacje, a do końca wyprzedaży wciąż pozostało jeszcze kilkaset sztuk.

Ile jest warta moja kolekcja? Nie wiem, wolę chyba nie liczyć ile kasy "wisi" na ścianie. Może kiedyś znudzi mi się ta pasja i znajdę coś jeszcze mniej spotykanego i wtedy mnie wartość mile zaskoczy.

Spośród moich kilkuset tablic większość jest dosyć pospolita. Jednak pomiędzy nimi znajdują się niecodzienne rodzynki, których laik prawdopodobnie by nigdy nie posądzał o tak duża wartość.

1) LPR-121: próbna z lat 56-76. Jeszcze 20-25 lat temu było ich pelno na ulicach. Obecnie zostało odnalezionych tylko kilkanaście sztuk. Mimo nie najlepszego stanu dla wąskiego grona pasjonatów takich zabytków jest bardzo dużo warta. Niekażdemu jest dane spotkać się z ofertą kupna takiego okazu.

2) WZ-11-22. dyplomatyczne z lat 56-76 wys?ępują w kilkunastu kolekcjach w kraju i za granicą, jednak lwia część pochodzi z jednej amabasady i ma numery w formacie WZ-04-xx. Moja WZ-11-22 należy do bardzo nielicznego grona takich tablic pozyskanych pierwotnie z innego źródła. Z jakiego - nie wiem. Od dziesięcioleci przechodzi z rąk do rąk. 3 lata temu została wystawiona na aukcję w Niemczech, kupił ją moj kolega, a teraz udało mi się ją przejąć.

3) UOL 8913 i USH - wojskowe z lat 80-tych. Tablica UOL ma dla mnie ogromną wartość, bowiem osobiście odkopałem ją na złomowisku w takim stanie jak jest obecnie. USH należy do nielicznego grona tablic wojskowych motocyklowych. Nigdy nie widziałem jeszcze wojskowego motocykla, a jednak, jak widać, tablice dla nich były przygotowane.

Mam też kilka rzadkich tablic europejskich, m.in turecką w nietypowym rozmiarze USA, czechosłowacką tablicę badawczą z motocykla z lat 60-tych. Nie spotkałem jeszcze żadnej podobnej w innych kolekcjach. Z rarytasów "światowych" posiadam tablicę ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich - kupilem ją raptem tydzień przed napisaniem tego zdania.

Redaktor: Czy kolekcjonowanie tablic rejestracyjnych jest zgodne z prawem ?

Jarek: Wszytko jest w porządku, dopóki tablice są traktowane jako przedmioty kolekcjonerskie i nie są przykręcane do pojazdów, z których nie pochodzą. Wbrew pozorom same tablice rejestracyjne nie są dokumentem, a ich kolekcjonowanie jest legalne. Pod jednym warunkiem: Tablica nie może pochodzić z kradzieży ani innego przestępstwa. Niestety zdarzają się niepewne oferty sprzedaży, ale dla doświadczonego kolekcjonera odróżnić taką ofertę od pozostałych jest dość łatwo - po niskiej cenie i stanie tablicy - najczęściej nie przyzwoicie dobrym. Na szczęście są to marginalne przypadki.

Redaktor: Jesteś jednym z inicjatorów powstania klubu kolekcjonerów tablic rejestracyjnych. Czy możesz przedstawić nam więcej szczegółów?

Jarek: Od samego początku mierził mnie brak jakiejkolwiek organizacji polskich kolekcjonerów. W USA od lat istnieje ALPCA http://www.alpca.org/  , w Europie Zachodniej Europlate http://www.europlate.com/  . W większości krajów UE można znaleźć liczne populacje kolekcjonerów należące do lokalnych klubów. W rozmowach z kolekcjonerami często przewijał się temat założenia polskiego klubu, ale brakowało wyraźnego impulsu. Pewnego dnia postanowiłem wziąć sprawę we własne ręce i stworzyłem podwaliny takiego klubu w naszym kraju www.pl.pl8.prv.pl . Liczę na wkład i uczestnictwo innych osób. Docelowo chciałbym, aby należało do klubu ok 30 polskich pasjonatów z krwi i kości. Sama idea zjednoczenia pierwszy raz padła z ust Jacka Jarugi, którego zbierana kilkanaście lat kolekcja polskich zabytkowych tablic przyprawia o zawrót głowy każdego kolekcjonera. Tak wielu unikatów w jednym miejscu już raczej na pewno nie uda się zebrać nikomu więcej.

Redaktor: Jakie są Twoje dalsze plany związane z twoim hobby ?

Jarek: Doszedłem do etapu, w którym muszę się jednoznacznie zdecydować jaki rodzaj tablic chcę zbierać. Nie da się kolekcjonować wszystkiego - jest to za drogie i praktycznie nie ma końca. Jedni zawężają swoje zainteresowanie do tablic z USA, inni poszukują egzotycznych okazów z Afryki, Azji i niezliczonych wysp. Ja z kolei planuję ukierunkowanie się na polskie zabytki. Grono zainteresowanych tą gałęzią jest najmniejsze, ale z kolei ceny i dostępność na aukcjach internetowych stawia największe wymagania. Dla mnie im starsza tablica, tym ciekawsza. Wystarczy sobie wyobrazić na jakim aucie i jak dawno zamontowany był dany kawałek stali, potem ile pokoleń przeleżał gdzieś na strychu... Takie myśli powodują błyskawiczne pozbycie się gotówki - przedwojenne polskie tablice drogą licytacji osiągają ceny ponad tysiąca złotych za sztukę! Z drugiej strony świadomość posiadania jednej z kilku zachowanych sztuk, np. tablicy tymczasowej z lat 60 jest bezcenna. Jednak jako niepracujący student muszę patrzeć realnie. Obecnie jestem w trakcie zbierania wszystkich dwuliterowych prefiksów z polskich tablic z lat 80-tych. Nie jest to łatwe, bowiem do zebrania jest prawie 150 sztuk. Na szczęście tablice te są jeszcze bardzo tanie i każdy kolekcjoner ma ich sporo, zatem liczne wymiany nie stanowią tutaj problemu. Wymagają tylko bardzo dużo czasu i zapału. Po ukończeniu kompletowania tego zestawu chcę się skoncentrować na tablicach z wcześniejszych okresów PRL. Miejsca w piwnicy na ekspozycję mam jeszcze dużo, zatem jeszcze długo nie muszę myśleć o redukcjach i wyprzedażach.

Redaktor: Co chciałbyś przekazać osobom, które chciałyby pójść w Twoje ślady i rozpocząć własną kolekcje tablic ?

Jarek: Początki są najtrudniejsze. Należy się zastanowić jakie tablice są najbardziej pasjonujące. Trzeba pamiętać, że nie da się mieć wszystkiego. Trzeba też pamiętać, że tablic nie ma w sklepach, ani na bazarach i zbieranie wymaga ogromnej cierpliwości, samozaparcia, wielu znajomości i niezliczonych godzin spędzonych na poszukiwaniach. Najłatwiejszym, ale i najdroższym sposobem są zakupy na allegro. Przy zakupach on-line trzeba zachować zimną krew i nie przesadzać z oferowanymi kwotami. Wydać pieniądze jest bardzo łatwo, a zarobić, jak wiadomo - nie. Czasem wydawać się może, że dany rodzaj tablicy już nigdy nie będzie dostępny. Nic bardziej mylnego! Jeśli coś się nam podoba, to prędzej, czy później to zdobędziemy. A im później, tym mniej kasy będzie kosztować. Innym, ambitniejszym sposobem są wyprawy na giełdy samochodowe, giełdy staroci i wielkie złomowiska. Najczęściej wraca się z niczym, ale raz na jakiś czas pomiędzy bezwartościowymi przedmiotami trafiąją się unikaty na skalę światową, np. tablica z Iraku, Monako, albo polska rejestracja przedwojenna. Wtedy nikt z nami nie konkuruje i można nabyć takie tablice za symboliczną złotówkę. Wydawać się może, że trudności jest za wiele, że czasem znalezienie tablicy graniczy z cudem. To wszystko prawda i ja tez tak uważam. Dlatego niezmiernie cieszę się każdą z moich prawie sześciuset rejestracji. Jeśli jesteś osobą z pasją, to satysfakcja z posiadania nawet skromnej kolekcji, wywierania olbrzymiego zdziwienia na znajomych i należenia do nielicznego grona kolekcjonerów jest warta poświęcenia. Życie z pasją zawsze ma sens, a tablice rejestracyjne mają duszę. Bo, jak napisał kiedyś J.Jaruga: po co wymyślono samochody? Po to, aby było gdzie mocować tablice rejestracyjne :)

Z Jarkiem Kołodziejczykiem rozmawiał Jerzy Kurnik. 7 grudnia 2007.

 

Zdjęcia wykonane przez Jarka Kołodziejczyka

 

 


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie materiałów znajdujących się w tym serwisie bez zgody autora jest zabronione.

Serwis najlepiej oglądać przy użyciu przeglądarki Internet Explorer 6.0 lub lepszej.

Serwis istnieje od 15 września 2000 roku.

Korzystamy ze standardu ISO-8859-2.